Publikacją w tygodniku DoRzeczy autorstwa
Sławomira Cenckiewicza oraz
Piotra Woyciechowskiego
z 21 września 2014 o współpracę z SB oskarżony został znany,
działający od lat w opozycji do III PR
profesor Witold Kieżun .
W obronie profesora stanął publikacją w tygodniku
wSieci Piotr Gontarczyk
(tu jego wypowiedź wideo).
Jeszcze w styczniu następnego roku echa sporu nie ucichły
(tu publikacja z 4.1.2015 w niezależnej.pl).
Jakkolwiek nie mam pełnej wiedzy do przytoczenia ważniejszych choćby argumentów,
które padły w tej debacie, zwrócę jednak uwagę na bardziej ogólny dylemat: czy oskarżać
o współpracę z SB można osobę, która nie ma świadomości winy ?
Chrześcijańskie pojęcie grzechu zakłada świadomość winy.
Bez niej nie ma grzechu. Czy wobec tego można oskarżyć o niegodziwość
współpracy z SB osobę, która w tym fakcie żadnej niegodziwości nie była świadoma ?
Można przypuścić, że spór o oceną postawy profesora Kieżuna między Słowomirem Cenckiewiczem
i Piotrem Woyciechowskim z jednej strony, a Piotrem Gontarczykiem z drugiej polega na
trudności w potępieniu osoby, która sama siebie w szczery sposób nie ocenia źle.
Co jest ważniejsze ze wględu na etykę - szczera samoocena, czy fakty ?
Moim zdaniem aby rzetelnie spojrzeć na komunizm w Polsce
i ocenić jego i nas samych musimy wyjść poza chrześcijańskie pojęcie winy. Jesteśmy wręcz
do tego przymuszeni, bo prawie nikt z tysięcy tzw. TW nie ma
poczucia winy ! Okazuje się mianowicie, że ocenie musimy poddać ludzką podświadomość,
bo to ona nas tak często oszukuje
(1)
|
- Kamu ty wierisz Wałodia ?
- Nikamu, a siebia jeszczo mieńsze (Nikomu, a sobie samemu najmniej !) -
Włodzimierz Wysocki. |
|
.
Niektórzy mówią wręcz, że hańbiące samooszukiwanie się było samym sednem komunizmu
w Polsce.
Jak ocenić podświadomość profesora Kieżuna ? - Wydaje się to wręcz nieosiągalne.
Jednak błędy i winy schowane do podświadomości ujawniają się niespójnościami
w widocznej dla wszystkich postawie. Podam przykład: Człowiek prawy, gdy dowie się,
że bez swojej wiedzy wyrządził drugiemu krzywdę odczuje naturalną potrzebę szukania
tej krzywdy, jej pełniejszego zrozumienia z nadzieją na jej naprawienie.
Czy profesor Kieżun, gdy dowiedział się o publikacji Cenkiewicza i Woyciechowskiego
odczuł potrzebę udania się do IPN i sprawdzenia swoich akt,
tego co się w nich znajduje oraz zrozumienia jak oceniło konsekwencje jego postawy
samo SB ?
Nie znam wszystkich faktów, aby podać odpowiedź. Tu i
tu wypowiedź prof. Kieżuna w tej sprawie.
Wydaje się, że droga wyjścia ze shańbienia komunizmu to z jednej strony stanięcie
"nago przed publicznością", czyli skrupulatne odkrycie wszelkich faktów, także tych,
których wstydzimy się w naturalny i zdrowy sposób z jednej strony, a badanie
podobnych drobnych nieścisłości z drugiej. Liżąc rany po komuniźmie musimy ważyć
ludzkie postawy salomonowymi testami na spójność i
nie należy traktować takich prób ocen, jak czynienie komuś krzywdy.
Dyskusja na niezależnej.pl
(2)
|
Prawda jest skomplikowana, wieloznaczna, bo taka była sytuacja, w który żyliśmy
i żyjemy i nie ma niczego złego w próbach jej wyjaśnienia. Oczywiście musimy trzymać
się przede wszystkim faktów. Każdy ma prawo przymierzać do nich taką lub inną oceną
sprawdzając, czy pasuje. Z pewnością błędem jest natomiast unikanie konfrontacji
z faktami z obawy przed ich możliwa oceną. Takie "zamiatanie pod dywan", które
prowokuje wstydzenie się faktów to dokładnie ta krzydwa, którą nosimy w sobie
w spadku po komunie. Nie ma innego wyjścia, jak całkowita otwartość wobec faktów
i osądów. Czasami wstyd nie stanąć nago, lecz chować sprawy po kątach. |
|
lub w
DoRzeczy u Ziemkiewicza,
na twitterze.
|