Cyfrowa identyfikacja użytkownika Internetu

Wniosek o utworzenie i oferowanie obywatelom przez państwo bezpłatnie godnej zaufania cyfrowej identyfikacji jako użytkownika w sieci Internetowej

wersja:   0.1   21.05.2019
 



  1. Propozycja rozszerzenia Art.49 Konstytucji

  2. Proponuję zmianę Art.49 Konstytucji z obecnej wersji:

    Zapewnia się wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się. Ich ograniczenie może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i w sposób w niej określony. Art.49

    na nową, o brzmieniu:

    1. Zapewnia się wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się.
      Ich ograniczenie może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i w sposób w niej określony.

    2. Państwo polskie oferuje cyfrową identyfikację użytkownika sieci Internetowej, która ułatwia ochronę jego danych osobowych oraz dysponowanie nimi samemu.

    3. Państwo polskie dba o niezakłócone korzystnie z tej sieci w tym o ochronę przed atakami dokonywanym z sieci oraz o ochronę jej jako na ile to możliwe zgodnego z ludzką naturą środowiska dla osób z niej korzystających.
    nowy
    Art.49



  3. Uzasadnienie

  4. Internet przyspieszył dramatyczne zmiany społeczne, jakie dokonują się, co szczególnie widoczne w rozwiniętych krajach, na naszych oczach.  (1)  
      Mamy tu do czynienie ze zmianami nie opisanymi dotychczas przez znaną, stworzoną przez Karola Darwina Teorię Ewolucji Gatunków. Poprawiona teoria ewolucji, którą nazwę tu EBS jest tematem osobnego opracowania. Tu zaznaczę tylko, że ewolucja przechodzi w rewolucję - zmiany stają się coraz szybsze.  

    Można uzasadnić, że zmiany te następują, co prawda za naszym sprawstwem, lecz nie z naszego w pełni świadomego wyboru. Tym mniej podlegają one naszej świadomej kontroli.

    Gatunek człowieka ukształtował się wśród hominidów żyjących w małych grupach zbieracko-myśliwskich. Tam, na sawannie utrwaliła się nasza psychika. Jak mogą istoty w nią wyposażone odnaleźć się w świecie współczesnego Internetu ? Odpowiedź brzmi - także w Internecie szukać będziemy małych grup ludzi, z którymi będziemy pragnęli komunikować się uwzględniwszy naszą pełną emocjonalność. Cóż kiedy obecne środowisko użytkowników Internetu jest od tego istotnie inne. Odrywa nas ono od naszej ludzkiej natury. Szczególnymi niebezpieczeństwami obciążona jest komunikacja jednokierunkowa, w której jako odbiorcy uczestniczą tysiące lub miliony osób, a co gorsza coraz silniej także automaty. Celowe propagowanie na masową skalę treści pod naciskiem spodziewanego materialnego zysku wydaje się być drogą w kierunku przepaści. Prowadzi ona bezpośrednio do degradacji języka i będzie nas ona tego języka w coraz większym stopniu pozbawiała  (2)  
      Warto zwrócić uwagę, że pozbawienie języka opisywane było już przez teoretyków socjalizmu pod terminem alienacji, choć nie do końca wyjaśniono wtedy jego przyczynę, upatrując ją bardziej w złej woli oraz chęci zysku kapitalistów. W efekcie ruchy socjalistyczne, a szczególnie komunistyczne same walnie się do pogłębienia tego zjawiska przyczyniły. Warto nie powtarzać podobnych błędów  

    . Do czego prowadzi kontrolowana przez nielicznych propaganda wiemy z dramatycznych doświadczeń poprzedniego wieku - Ludzie zaczynają łączyć się wtedy w większe grupy narodowe, które realizują swój rzekomy interes poprzez dramatyczne agresje wobec innych grup, w których upatrują zagrożenie, lub przynajmniej konkurencję  (3)  
      Przypuścić można, że jest to także część naszej natury hominidów, lecz raczej ta, której nie chcielibyśmy dalej pogłębiać.  

    . Dziś nie ulegamy już prostej propagandzie faszyzmu, ani komunizmu, ulegamy niemniej innym treściom produkowanym celowo i odbiegającym daleko od tego, co człowiek wiązać zwykł z pojęciem prawdy. Mówiąc lapidarnie jesteśmy coraz silniej na masową skalę okłamywani, a proceder ten wymknął się nasze kontroli.

    Aby uzmysłowić sobie fakt, że znane nam, ludziom formy bytowania rozpadają się, a my ludzie ulegamy manipulacji, gdy w dobie Internetu pozbawieni jesteśmy cyfrowej identyfikacji, warto wyobrazić sobie, jak wyglądałby stan debaty politycznej w Polsce oraz związnych z nią napięć, gdyby każdy miał możliwość łatwego odfiltrowania wszelkich treści medialnych pod którymi nie podpisał się żaden żywy, odpowiadający za nie prawnie człowiek, obywatel tego państwa.

    Aby uchwycić ponownie kontrolę nad tymi procesami rozsądne wydaje się przybliżenie komunikacji Internetowej do tego co znamy z sawanny - możliwie bezpośredniej komunikacji dwukierunkowej wyrażającej pełnię naszej uczuciowości w małej grupie ludzi.

    Aby zaoferować i przywrócić takie formy konieczna jest pełna identyfikacja partnera w rozmowie. Dalsze uleganie komunikacji jednokierunkowej oraz anonimowe tworzenie treści automatycznie i pod naciskiem ekonomicznego zysku prowadzi do rozpadu ludzkiej kultury. W szczególności ekonomicznie motywowane zastępowanie żywych ludzi automatami, nawet jeśli wyda się być dla nas samych chwilowym zyskiem prowadzić może poprzez samą świadomość tego faktu do degradacji pojęć języka i rozpadu form komunikacji między żywymi ludźmi, jak to się już obecnie znanacza z podobnych przyczyn w wielkich skupiskach miejskich.

    Instancją która jest w stanie zaoferować godną zaufania identyfikację cyfrową obywatela w sieci jest administracja państwowa. Jeśli ona tego nie uczyni identyfikacja tworzona będzie i tak, lecz z pominięciem wszelkich norm praworządności, przykładowo jak to ma obecnie miejsce przez rejestrację skrzynki mailowej  (4)  
      Wspomnę tu choćby o gwarantowanej przez państwo, a łamanej na masową skalę tajemnicy korespondencji oraz utarczkami wokół cenzury w niektórych serwisach społecznościowych, których nazw nie będę propagował.  



    Patrząc praktycznie identyfikacja cyfrowa obywatela realizowana byłaby przez publicznie dostępny moduł oprogramowania komunikujący się z centralnymi bazami danych utrzymywanymi przez administrację państwową. Dany serwis internetowy oferujący swoje usługi ludziom - żywym obywatelom tego państwa mógły jako warunek udziału wymagać wejścia do niego za pośrednictwem takiego modułu, przy pomocy którego obywatel identyfikowałby się względem centralnych państwowych baz danych, a te z kolei potwiedzałyby wymagane elementy tej idenfykacji do serwisu. Przykładowo ktoś logujący się na dyskusyjnym forum internetowym poświęconym polityce danego kraju musiałby udokumentować, że jest 1. żywą osobą, nie automatem, 2. obywatelem tego kraju, innym niż te, które się już na tym serwisie zarejestrowały oraz 3. spełniającym inne wymagane przez dany serwis kryteria np. mieć więcej niż 18 lat. Podobnie ktoś przysyłający nam pocztę elektroniczną musiałby dowieść za pomocą postulowanego tu modułu, że jest żywą osobą, a nie automatem do rozsyłania spamu. Zależnie od sytuacji musiałby przekazać w razie potrzeby innym organom swoje imię i nazwisko oraz inne dane zezwalające na zidentyfikwanie go jako osobę prawną, wystarczające np. do oskarżenia go przed sądem o spowodowanie strat przysłanym przez niego wirusem, etc.

    Inne serwis, np. poświęcony wstydliwej chorobie nie wymagałyby podania imienia, ani nazwiska, a jedynie identyfikację jako żywa osoby, inna niż inne osoby z tego serwisu unikając tym wielokrotnych kont. Z pewnością znalazłyby się serwisy, które z żadnej identyfikacji nie musiałyby korzystać, np. serwis informacji o otwartych sklepach w podanym mieście, itp. Cyfrowa identyfikacja pozostaje zgodnie z tą ideą opcjonalnym narzędziem, z którego skorzystać może ofereent usług.

    Z tych prostych przykładów widać jakie dramtyczne skutki niesie ze sobą identyfikacja cyfrowa w sieci gwarantowana przez państwo. Znika spam, trolling, wirusy i okazuje się, że ludzie komunikują się w sieci z żywymi ludźmi, którzy ponoszą odpowiedzialność za swoje słowa. Z biegiem czasu uzyskalibyśmy bliskość z osobami uczestniczącymi w komunikacji zbliżoną do tej, którą znamy z rozmowy w małej grupie na sawannie. Ktoś nazwie to zapewne powrotem do raju.

    Niemniej warto zrozumieć także olbrzymie obawy, jakie stoją za tą propozycją. Pełna centralna identyfikacja obywateli umożliwia centralne, automatyczne sterowanie dostępem, a to może wiązać się z pozbawieniem wolności w poruszaniu się po sieci. Kierując się tym zdrowo-rozsądkowym argumentem nie doceniamy jednak informatyki i ulegamy złudzeniu. W rzeczywistości, choć wyda się to wielu niezrozumiałe, żadna centralna baza danych obywateli nie jest do realizacji tego pomysłu wcale potrzebna !

    Informatycy mówią o rozproszonych bazach danych, które noszą tylko pewne cechy centralizacji. Przykładowo gmina posiada rejestr swoich mieszkańców i ktoś logujący się do serwisu tej gminy korzystałby tylko z jej zasobów, które i tak są w naturalny sposób gromadzone. Przy zapytaniu z centralnego urzędu, przykładowo ministerstwa o to do jakich serwisów logował się dany mieszkaniec gminy ministerstwo jest takim samym klientem, jak każdy inny i musi uzasadnić swój dostęp, który powinine być i tak regulowany prawnie. Zapewne ministerstwo uzyskałoby tylko pewne dane statystyczne gminy, na które jej mieszkańcy wyraziliby zgodę. Tu zaczyna się oczywiście ogrom pracy przed jaką stanie informatyk.

    Ktoś wspomniał w tym kontekście, że sam dostęp do Internetu nie powinien być uzależniony od wcześniejszego wylegitymowania się żadnym, w tym wypadku cyfrowym "dowodem osobistym". To nie całkiem prawda ! Aby korzystać z sieci identyfikujesz się już przecież jako klient firmy ISP, jak Orange, który opłacił rachunek za dostęp. Tu wystaczy hasło, które dało ci Orange i żadne inne dane osobowe nie są potrzebne !

    A jeśli firmy takich danych zarządają ? Wydaje się to sprawą oczywistą, i prostą do uregulowania, bo przecież idenfyfikacja cyfrowa nie będzie obligatoryjna. Wymagać ją może dany serwis, podczas gdy inny takiego warunku stawiać nie musi.

    Konieczne wydają się tu prawne gwarancje, że serwisy niektórych usług podstawowych nie będą warunkować dostępu do nich przekazaniem danych osobowych, które nie są do danej usługi konieczne  (5)  
      Trudno przecież, żeby sprzedaż komuś bochenka chleba uzależniona była przedstawieniem dowodu osobistego. W przypadku alkoholu może wyglądać to już jednak zupełnie inaczej. O osobie stojącej beznadziejnie bez karty bankomatowej przed bramką zamykającą jej możliwość spełnienia fizjologicznej czynności wspomnę tylko na magrinesie, choć przykład ten bardziej abstrakcyjnie pojęty przestaje być śmieszny.  

    .

    Udział w debacie politycznej bez podawania imienia i nazwiska uważany był przez twórców niektórych postawowych serwisów wręcz za warunek demokracji, co silnie umotywowało upowszechnienie się w Internecie anonimizujących nicków. Dziś widzielibyśmy to już nie tak jednoznacznie. Zaznaczmy, że cyfrowa identyfikacja nie musi wcale oznaczać ujawnienia imienia i nazwiska. Dla niektórych forów wystarczałaby identyfikacja uczestnika jako żywej osoby nie zarejstrowanej już na tym serwisie pod innym nickiem wcześniej, dla innych z kolei ważna byłaby identyfikacja uczestnika jako obywatela naszego państwa, etc. Jakie dane identyfikacyjne będą do jakich celów konieczne powinno pozostać elastyczne. W tym tekście postulowana jest wyłącznie sama możliwość takiej identyfikacji oferowana przez administację państwa. Konieczne będzie określenie, gdzie i jakich jej elementów stosować nie należy, a gdzie wręcz nie wolno.

    Można łatwo wyobrazić sobie, że identyfikacja taka następować będzie z prozaicznych powodów efektywności nie jak obecnie hasłami, lecz coraz częściej danymi biometrycznymi uzupełnionymi logiką poruszania się i wielu innymi elementami. Ktoś płacący za żywność w sklepie za rogiem oraz lecący jednocześnie samolotem do innego miasta nie może być przecież zidentyfikowany jako ta sama osoba i jeśli będzie chciał wychodząc ze sklepu zapłacić rachunek napotka na kłopoty ze strony banku, który podda w wątpliwość jego prawo dostępu do konta, bo trudno jest lecieć jednocześnie samolotem w innym miejscu ziemi.

    Pełne dane identyfikacyjne muszą podlegać dlatego odpowiedniej ochronie. Wiemy jednak z doświadczeń historycznych, co potrafi czynić zbrodnicze państwo z centralnie zebranymi danymi o swoich obywatelach. Wymagane tu zabezpieczenia zrealizujemy tylko jako efekt długiej debaty, ostrożności przy wprowadzaniu nowego prawa oraz bolesnych nieraz doświadczeń. Niemiej prędzej czy później cyfrowa identyfikacja zastąpi dowód osobisty oraz paszport, czy PESEL. Już dziś zastąpił go w transakcjach bankowych telefon komórkowy, za pomocą którego potwierdzamy transakcję.

    Zważywszy koszty tego wysiłku przypuścić można, że zrekompensują one jak zwykle, w takich przypadkach zyski. Równowaga zysków i strat jest przecież cechą nas samych - ludzi. Niemniej rzeczywisty zysk dokona się na innym poziomie i polegać będzie na próbie odzyskania choć częściowej kontroli nad tym, co dzieje się z nami, jako wyposażonymi w psychikę hominidów ludźmi w sytuacji nowych technologii informacji, które wstrzykiwane do ich mózgów pozbawiają ich wolności.

    Zaprezentowany postulat wymaga głębszej dyskusji. Wiele spraw przedstawiłem w uproszczony sposób, lub wyraziłem przez nieliczne i schematycznie podane przykłady. Uczyniłem tak, żeby nie przesłonić głównej ideii unoszącej się ponad szczegóły realizacji oraz ponad nieznaną i tak w pełni przyszłość.